Pół żartem

TOP 3 gier komputerowych, które mnie olśniły

Czyta się około: 4 minuty

zdjęcie do artykułu

Źródło – Reddit

Grę roku 2023 możesz ukończyć na 17 000 sposobów. Trailer najbardziej oczekiwanego tytułu ostatnich lat w 35 godzin od publikacji na YouTube wykręca 82 miliony wyświetleń. Elon Musk nie jest do niego przekonany. Reszta świata twierdzi, że to będzie game changer. A Ty? Sprawdź TOP 3 gier komputerowych, które przetarły szlaki dla branży.

Super Mario 64

 

Za kim pędzi włoski hydraulik? Za księżniczką.

 

Shigeru Miyamoto, dyrektor Nintendo, marzył, aby protagonistą swej nowej serii uczynić Popeye’a – marynarza, który czerpał krzepę ze szpinaku w puszce. Ponieważ prawa autorskie do tej postaci były poza zasięgiem Japończyka, stworzył wąsacza w roboczym wdzianku. Obdarzył go wysokim skokiem, nakarmił grzybami i nadał mu imię. Mario.

 

Seria Super Mario była pierwszą w historii gier video, która bazowała na motywie damy w opałach. Fabuła? Nieskomplikowana. Biegniesz w prawo, skaczesz i ratujesz babę. Zmieniają się okoliczności, ale cel? Zawsze ten sam.

 

Już w wieku przedszkolnym postanowiłem pomóc Mario w ocaleniu wybranki. Potrzebowałem do tego konsoli Nintendo 64. A taka stała na dziale RTV w nieistniejącym już hipermarkecie Geant. I gdyby nie ona, to pewnie szybko przestałbym jeździć z mamą na niedzielne, znienawidzone zakupy.

 

Tak jak mój idol wskakiwał do zielonej rury, tak ja zaciskałem zęby i towarzyszyłem mamie w weekendowej eskapadzie. A potem przemierzałem podniebne wyspy i morskie tonie, walczyłem z Bowserem (arcywrogiem Mario, hybrydą żółwia ze smokiem) i zaspokajałem dziecięcą chęć przygody. A mama, z pełnym wózkiem sklepowym, odciągała mnie od pada.

 

Super Mario 64 wielokrotnie dodało mi otuchy w najciemniejszych momentach życia. Gdy mam doła, wyobrażam sobie wąsatego hydraulika i słyszę, jak z naiwną beztroską wypowiada swój sztandarowy tekst.

 

It’s a-me, Mario!

 

Od razu jest mi trochę raźniej.

zdjęcie do artykułu

Źródło – FBTB

Baldur’s Gate 2

 

Człowiek nie jest taki, żeby se nie pobajdurzył.

 

O transfuzji boskiej duszy z ciała śmiertelnego. O Athkatli i Podmroku. O Złodziejach Cienia i Gildii Wampirów. O Harfiarzach i Zakapturzonych Czarodziejach. Tyle, że na samym bajdurzeniu zazwyczaj się kończy.

 

A co, gdy człowiek chce przeżyć to naprawdę? Jest na to sposób. Musi przestać bajdurzyć. I zacząć baldurzyć.

 

Ach, dziecię Bhaala się przebudziło!

 

Irenicus, autor powyższych słów, próbował ukraść duszę głównego bohatera gry i tym samym zyskać nieśmiertelność. Nie udało mu się to z prostego powodu. 

 

Druga część sagi Baldur’s Gate ma duszę. Po prostu. Nikt i nic nie zabierze jej tytułu pioniera dzisiejszych RPG-ów. Gdyby Irenicus o tym wiedział, być może wiódłby szczęśliwsze życie. 

 

Wybierz Baldura. Odhacz go w 200 godzin albo w 17 minut. Kradnij w świątyniach albo składaj w nich ofiary. Bądź sobą lub elfem. Krasnoludem lub orkiem. Wybawcą świata lub tym, który go pogrąża. Wypełnij główny wątek fabularny albo po prostu olej to. Ubij smoka albo przybij z nim sztamę. Just name it.

 

Chcesz być bogiem? Uświadom to sobie. I odpal Baldur’s Gate 2. Obowiązkową pozycję dla wszystkich wyjadaczy fantasy. Tylko pamiętaj, co powtarzał Piotr Fronczewski.

 

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę. No, chyba że grasz solo.

zdjęcie do artykułu

Źródło – Epic Games

Grand Theft Auto: San Andreas

 

Carl Johnson nie miał łatwego życia. 

 

Dlatego uciekł z rodzinnego Los Santos na East Coast. Niestety, po 5 latach został zmuszony do powrotu. Jego matkę zamordowano, rodzina pogrążyła się w chaosie, a starzy przyjaciele zdradzili uliczne ideały na rzecz brudnych pieniędzy. Do tego skorumpowani gliniarze, którzy zdestabilizowali sytuację na Grove Street, czyli rodzinnym osiedlu CJ-a. 

 

Właśnie ten bałagan przyjdzie mu posprzątać.

 

GTA: San Andreas to opowieść o odkupieniu win. O wyjściu ze strefy komfortu, która zazwyczaj jest przekleństwem. O rozliczeniu z tymi, którzy mieli być na śmierć i życie. I o zemście na tych, którzy są esencją zła.

 

Carl podrózuje przez stan San Andreas. Przemierza słoneczne wybrzeża, skalne pustynie i redneckie prerie. Nawiązuje kontakty z meksykańskimi OG’s, chińską Triadą, hipisami i raperami w kryzysie twórczym. Rozkręca interesy, kupuje nieruchomości, zdobywa licencję pilota i włamuje się do wojskowej bazy. W wolnym czasie jeździ pickupem w rytm country z lat 50. Z najgłębszego dna wchodzi na sam szczyt. 

 

Tylko po to, aby ponownie wrócić na hood. Tam, gdzie zaczął swoje życie. I tam, gdzie prawdopodobnie je zakończy.

 

Shit, here we go again.

 

Czy w tym prostym zdaniu nie drzemie sens, a zarazem ból istnienia każdego z nas?

 

Naciśnij start, aby rozpocząć

 

Dobra książka otwiera głowę. Ale to gra komputerowa wysyła sondę prosto do jej wnętrza i wyświetla projekcję, w której to Ty grasz pierwsze skrzypce. I decydujesz o losach zastanego świata. 

 

Obecnie nie mam czasu na gry, lecz wracam do nich drogą pasywną. Wieczorami siadam na kanapie, biorę telefon i włączam wybrany gameplay. Oglądam i zachwycam się, gdy ktoś fachowo przejdzie misję, którą sam ograłem do porzygu.

 

To znaczy jedno.

 

Wiem, co dobre. Albo marnuję czas. Sam zdecyduj.

Data publikacji: 01.04.2024

skopiowano do schowka
zdjęcie autora

Autor

Piotr Olejnik

Chcesz coś dodać?

Proszę bardzo 👇

oj coś nie pykło..., spróbuj jeszcze raz lub zgłoś problem: piotrolej@gmail.com

Pół żartem

czyta się 4 minuty

TOP 3 gier komputerowych, które mnie olśniły

zdjęcie do artykułu

Źródło – Reddit

Grę roku 2023 możesz ukończyć na 17 000 sposobów. Trailer najbardziej oczekiwanego tytułu ostatnich lat w 35 godzin od publikacji na YouTube wykręca 82 miliony wyświetleń. Elon Musk nie jest do niego przekonany. Reszta świata twierdzi, że to będzie game changer. A Ty? Sprawdź TOP 3 gier komputerowych, które przetarły szlaki dla branży.

Super Mario 64

 

Za kim pędzi włoski hydraulik? Za księżniczką.

 

Shigeru Miyamoto, dyrektor Nintendo, marzył, aby protagonistą swej nowej serii uczynić Popeye’a – marynarza, który czerpał krzepę ze szpinaku w puszce. Ponieważ prawa autorskie do tej postaci były poza zasięgiem Japończyka, stworzył wąsacza w roboczym wdzianku. Obdarzył go wysokim skokiem, nakarmił grzybami i nadał mu imię. Mario.

 

Seria Super Mario była pierwszą w historii gier video, która bazowała na motywie damy w opałach. Fabuła? Nieskomplikowana. Biegniesz w prawo, skaczesz i ratujesz babę. Zmieniają się okoliczności, ale cel? Zawsze ten sam.

 

Już w wieku przedszkolnym postanowiłem pomóc Mario w ocaleniu wybranki. Potrzebowałem do tego konsoli Nintendo 64. A taka stała na dziale RTV w nieistniejącym już hipermarkecie Geant. I gdyby nie ona, to pewnie szybko przestałbym jeździć z mamą na niedzielne, znienawidzone zakupy.

 

Tak jak mój idol wskakiwał do zielonej rury, tak ja zaciskałem zęby i towarzyszyłem mamie w weekendowej eskapadzie. A potem przemierzałem podniebne wyspy i morskie tonie, walczyłem z Bowserem (arcywrogiem Mario, hybrydą żółwia ze smokiem) i zaspokajałem dziecięcą chęć przygody. A mama, z pełnym wózkiem sklepowym, odciągała mnie od pada.

 

Super Mario 64 wielokrotnie dodało mi otuchy w najciemniejszych momentach życia. Gdy mam doła, wyobrażam sobie wąsatego hydraulika i słyszę, jak z naiwną beztroską wypowiada swój sztandarowy tekst.

 

It’s a-me, Mario!

 

Od razu jest mi trochę raźniej.

zdjęcie do artykułu

Źródło – FBTB

Baldur’s Gate 2

 

Człowiek nie jest taki, żeby se nie pobajdurzył.

 

O transfuzji boskiej duszy z ciała śmiertelnego. O Athkatli i Podmroku. O Złodziejach Cienia i Gildii Wampirów. O Harfiarzach i Zakapturzonych Czarodziejach. Tyle, że na samym bajdurzeniu zazwyczaj się kończy.

 

A co, gdy człowiek chce przeżyć to naprawdę? Jest na to sposób. Musi przestać bajdurzyć. I zacząć baldurzyć.

 

Ach, dziecię Bhaala się przebudziło!

 

Irenicus, autor powyższych słów, próbował ukraść duszę głównego bohatera gry i tym samym zyskać nieśmiertelność. Nie udało mu się to z prostego powodu. 

 

Druga część sagi Baldur’s Gate ma duszę. Po prostu. Nikt i nic nie zabierze jej tytułu pioniera dzisiejszych RPG-ów. Gdyby Irenicus o tym wiedział, być może wiódłby szczęśliwsze życie. 

 

Wybierz Baldura. Odhacz go w 200 godzin albo w 17 minut. Kradnij w świątyniach albo składaj w nich ofiary. Bądź sobą lub elfem. Krasnoludem lub orkiem. Wybawcą świata lub tym, który go pogrąża. Wypełnij główny wątek fabularny albo po prostu olej to. Ubij smoka albo przybij z nim sztamę. Just name it.

 

Chcesz być bogiem? Uświadom to sobie. I odpal Baldur’s Gate 2. Obowiązkową pozycję dla wszystkich wyjadaczy fantasy. Tylko pamiętaj, co powtarzał Piotr Fronczewski.

 

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę. No, chyba że grasz solo.

Źródło – Epic Games

Grand Theft Auto: San Andreas

 

Carl Johnson nie miał łatwego życia. 

 

Dlatego uciekł z rodzinnego Los Santos na East Coast. Niestety, po 5 latach został zmuszony do powrotu. Jego matkę zamordowano, rodzina pogrążyła się w chaosie, a starzy przyjaciele zdradzili uliczne ideały na rzecz brudnych pieniędzy. Do tego skorumpowani gliniarze, którzy zdestabilizowali sytuację na Grove Street, czyli rodzinnym osiedlu CJ-a. 

 

Właśnie ten bałagan przyjdzie mu posprzątać.

 

GTA: San Andreas to opowieść o odkupieniu win. O wyjściu ze strefy komfortu, która zazwyczaj jest przekleństwem. O rozliczeniu z tymi, którzy mieli być na śmierć i życie. I o zemście na tych, którzy są esencją zła.

 

Carl podrózuje przez stan San Andreas. Przemierza słoneczne wybrzeża, skalne pustynie i redneckie prerie. Nawiązuje kontakty z meksykańskimi OG’s, chińską Triadą, hipisami i raperami w kryzysie twórczym. Rozkręca interesy, kupuje nieruchomości, zdobywa licencję pilota i włamuje się do wojskowej bazy. W wolnym czasie jeździ pickupem w rytm country z lat 50. Z najgłębszego dna wchodzi na sam szczyt. 

 

Tylko po to, aby ponownie wrócić na hood. Tam, gdzie zaczął swoje życie. I tam, gdzie prawdopodobnie je zakończy.

 

Shit, here we go again.

 

Czy w tym prostym zdaniu nie drzemie sens, a zarazem ból istnienia każdego z nas?

 

Naciśnij start, aby rozpocząć

 

Dobra książka otwiera głowę. Ale to gra komputerowa wysyła sondę prosto do jej wnętrza i wyświetla projekcję, w której to Ty grasz pierwsze skrzypce. I decydujesz o losach zastanego świata. 

 

Obecnie nie mam czasu na gry, lecz wracam do nich drogą pasywną. Wieczorami siadam na kanapie, biorę telefon i włączam wybrany gameplay. Oglądam i zachwycam się, gdy ktoś fachowo przejdzie misję, którą sam ograłem do porzygu.

 

To znaczy jedno.

 

Wiem, co dobre. Albo marnuję czas. Sam zdecyduj.

Data publikacji: 01.04.2024

skopiowano do schowka

Autor

Piotr Olejnik

Chcesz coś dodać?

Proszę bardzo 👇

oj coś nie pykło..., spróbuj jeszcze raz lub zgłoś problem: piotrolej@gmail.com