Nazywam się Piotr Olejnik. Piszę o trudach prostego życia.
Nigdy nie lubiłem pracować
Jak na prawdziwego krakusa przystało. Ale zawsze lubiłem pisać. Zanim jednak zacząłem zajmować się tym na poważnie, próbowałem różnych rzeczy.
Gdy pani w przedszkolu zapytała mnie, kim chciałbym zostać, gdy dorosnę – odpowiedziałem pół żartem, pół serio. Pępkiem świata. Wywołało to salwę śmiechu ze strony rówieśników i oburzyło wychowawczynię. I tak umarło moje pierwsze wielkie marzenie.
Następne lata spędzałem na poszukiwaniu siebie. Najpierw pisałem wiersze. Porzuciłem je na rzecz aktorstwa. Dotarłem do ostatniego etapu eliminacji na Wydział Aktorski PWST, ale finalnie nie dostałem się do szkoły.
Potem studiowałem komparatystykę literacką na Uniwersytecie Jagiellońskim (nie pytaj, na czym polegają te studia, bo nawet Wydział Polonistyki tego nie wie). Równolegle robiłem jako kelner.
Usiłowałem również być raperem. Wypuściłem jedną epkę. Miałem turbo zajawę. Niestety, wraz z brakiem pieniędzy i rozgłosu, przeminęła jak prawdziwy hip-hop.
Imałem się tych wszystkich zajęć, ale żadnego z nich nie doprowadziłem do końca. Może dlatego, że były tłem dla rzeczy, która przez lata jarała mnie najbardziej.
Imprezka.
Spokojnie mogę stwierdzić, że przehulałem połowę swojego życia. I chętnie przehulałbym całe, gdybym miał w zapasie jeszcze jedno. Ponieważ go nie mam, musiałem znaleźć coś dla siebie. I wreszcie znalazłem.
Joie de vivre
Moje życiowe motto. Pełna lodówka, opłacone rachunki i brak wizyt u lekarza – to są dla mnie komponenty szczęścia. Małe sprawy, których nie doceniamy. I nie umiemy się z nich cieszyć.
I o tym właśnie piszę. O głupotach i mądrościach. Przyjemnościach i boleściach. Prawdzie i ściemie.
By żyło się lepiej. Wszystkim. Ale głównie mi.
Mój ulubiony pisarz, Joseph Conrad, rzekł kiedyś:
Nie lubię pracy – żaden człowiek jej nie lubi – ale lubię to, co jest w pracy – sposobność do odnalezienia siebie samego, swej własnej rzeczywistości – dla siebie, nie dla innych – której inni ludzie poznać nie mogą.
Nie wiem, czy kiedykolwiek słyszałem coś mądrzejszego.