Pół żartem

Maślane oczy — przekleństwo czy błogosławieństwo?

Czyta się około: 5 minut

zdjęcie do artykułu

Czy w oczach zawarte jest wszystko? Wątpię. Prawda o człowieku jest zbyt złożona, aby zmieściła się w twardówce lub w tęczówce. Najwidoczniej reszta sądzi inaczej, skoro dostrzega we mnie kryptopedała, altruistę i całą masę innych postaci. Często przy pierwszym kontakcie wzrokowym.

Maślane oczy — geneza na tle seksualnym

 

Jakie Ty masz oczy!

 

Co się tak dziwnie gapisz?

 

Takie jasne i do tego w kontraście z ciemną oprawą…

 

Ale oczy!

 

I tak dalej, i tak dalej…

 

Takie teksty słyszę od kilkunastu lat. Wielki błękit oczu tworzy ocean nieskończonych możliwości w interpretacji mojej osoby. 

 

Ale zanim narodził się ten bezkres, musiało być źródło.

 

Oczy odziedziczyłem po Tacie. Zanim zacząłem przyciągać lub odpychać nimi jak magnes, rosłem w błogiej nieświadomości. Prowadziłem normalne życie dziecka z klasy średniej. Oczy miałem niebieskie i dla nikogo nie było to ani problemem, ani zaletą. Dobrze korespondowały z żółtymi włosami, jasnymi brwiami i aryjską cerą.

 

W drugiej połowie podstawówki twarz zaczęła robić się śniada. Włosy pociemniały, podobnie jak brwi i rzęsy.

 

Ale oczy pozostały identyczne. I zaczęły ściągać wzrok.

 

Najpierw płci przeciwnej. 

 

W wieku licealnym zauważyłem, że moje spojrzenie przynosi bonusowe punkty w kontaktach z dziewczynami. Widziały w nim powab, intrygującą tajemnicę i patrzyły na mnie przychylniej, niż kiedyś. Chciały mnie poznać, dotknąć, a czasem nawet naruszyć nietykalność cielesną.

 

Były też takie, które stały po przeciwnej stronie barykady. Dla nich mój kolor oczu świadczył o desperacji i kojarzył się z tanim podrywem. Uważały mnie za pustego głupka i trzymały na dystans — nawet wtedy, gdy nie uskuteczniałem żadnych ruchów, tylko po prostu spojrzałem. Tymi kretyńskim, podejrzanymi oczami.

 

Z facetami miałem gorzej.

 

Nigdy nie czułem się samcem alfa. Męskość oparta na dominacji, ustalanie hierarchii według przysłowiowego mierzenia sobie pały, bycie sztywnym — sorry, nie moja bajka. Koledzy, których znam od lat i którzy kiedyś próbowali być najtwardsi, dziś miękną i odpuszczają tę maskulinistyczną jazdę.

 

Ale młodość ma surowe prawa.

 

Świecąc oczami nie robiłem dobrego wrażenia. Większość chłopów uważała, że jestem ciotą. Gadali, że dziwnie się patrzę, zbyt swobodnie wypowiadam się o wyglądzie mężczyzn i że jest to absolutnie niemożliwe, abym był straightem. Wydaje mi się, że te zarzuty w głównej mierze wynikały z zazdrości związanej z ich mniejszym powodzeniem u kobiet. 

 

Hehe.

 

Bardziej zafiksowani oskarżali mnie, że randkuję z babami, ponieważ okłamuję sam siebie. Dlaczego? 

 

Bo boję się spojrzeć w lustro i przyznać, kim tak naprawdę jestem.

 

Czyli pedałem.

 

Nie pamiętam, abym kiedykolwiek czuł miętę do facetów, a nawet jeśli — co z tego? Dziwiło mnie, że innych tak bardzo interesuje z kim się rucham lub nie rucham. No ale ok.

 

Niestety narastające obiekcje zasiały wątpliwości. Myślałem, że skoro tyle osób ma tyle do powiedzenia w kwestii mojej orientacji, to może faktycznie coś jest na rzeczy?

 

Zdecydowałem się na próbę. Zaangażowałem do niej dwóch przyjaciół. Przez lata toczyli nieustającą debatę na temat mojego pedalstwa. Pewnej nocy wróciliśmy mocno wypici z imprezy. Zalegliśmy w łóżku i pod osłoną czułej nocy rozpoczęliśmy figle — te, które dla kleru są mokrym snem, choć w niektórych parafiach bywają mniejszą lub większą rutyną.

 

I wiecie co? 

 

Nic. Nie zadrgało ani na sekundę.

 

Jakiś czas później, będąc w krakowskim klubie Ciemnia stwierdziłem, że upewnię się raz jeszcze. Tak na wszelki wypadek. W egoizmie zamrugałem do jednego takiego, co rozbierał mnie wzrokiem i poszedłem z nim do darkroomu. Tam nowo poznany kolega w rytmie dudniącej techniawki chwycił to i owo i ugniatał, posuwał, przesuwał…

 

A ja pozostałem miękki. 

 

I zaakceptowałem tę miękkość. Zrozumiałem, że liczy się to, co czuję — nie to, co mówią ludzie. Zazwyczaj lubią mówić dużo i nie na temat.

 

Piotor OPZ, jeden z najbliższych ziomeczków, stwierdził, że koniecznie trzeba nazwać ten fenomen. A skoro mówią mi Olej, to oczy nie mogą być błękitne.

 

Muszą być maślane. 

zdjęcie do artykułu

Źródło – @kachna_baraniewicz

Maślane oczy — najczęstsze tropy

 

Łatka homoseksualisty to domena maślanych oczu. Ale nie tylko. Zerknijmy na pozostałe skojarzenia.

 

Baskijczyk — Podobno Hiszpanie z kraju Basków wyróżniają się urodą za sprawą wściekle niebieskich oczu, które kontrastują z ciemną buzią. Widzę w tym jakiś pattern. Turyści nie mogą się nadziwić za każdym razem, gdy mówię, że jestem z Polski. Obstawiają Bilbao, Gruzję, Turcję lub Bałkany. Zawsze pudłują.

 

Fajny koleś/Niezła dupa — Typówka. Słyszę ją i od bab i od chłopów Powiedziałbym, że spłyca moją osobowość, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Może więc nie jestem za mądry. Ale przynajmniej ładny.

 

Tajemniczy gość — Tutaj nie pisnę ani słowa. W końcu tajemnica, to tajemnica. Mogę jedynie powiedzieć, że być może wcześniej nie powiedziałem prawdy i z tą orientacją seksualną rzeczywiście coś nie halo…?

 

Kombinator — Czyli taniej kupić, drożej sprzedać, ale na płaszczyźnie oczu. Wygląda to następująco — tu zamrugasz, tam brew uniesiesz, rzęsą zatrzepoczesz, źrenicą poczarujesz, dograsz kolorem i tak się kręci. Jak gałka oczna w oczodole.

 

Człowiek szlachetny — Z tym bym uważał. Sądzę, że posiadam dość sprawny kompas moralny, ale jego busola nie obiera azymutu bezwzględnej prawości. Jestem w porządku, lecz do szlachetności mi daleko. Mam sporo za uszami. Tak, jak każdy.

 

 

Prawda w oczy kole?

 

Czy Hamlet miał rację? Czy oczy faktycznie są zwierciadłem duszy?

 

Jeśli tak — moja zmienia kolor niczym kameleon. Pigment zostaje ten sam, ale ludzie widzą w moim spojrzeniu różne rzeczy. W zależności od tego, kto patrzy.

 

Czy w takim razie maślane oczy są darem od niebios, czy piekielną karą? Myślę, że i jednym i drugim, z naciskiem na pierwsze. Kto wie, ile podbramkowych sytuacji obróciłem na swoją korzyść dzięki maślanemu spojrzeniu? 

 

Tylko ten, co stworzył świat.

 

Poza tym gadając o mnie, ludzie się nie nudzą. A dobrze wiemy, co robi nuda.

 

Prowadzi do śmierci. 

 

A skoro mowa o śmierci — dziś Halloween! Święto duchów, umarłych i potworów.

 

Święto inności. 

 

Święto, które przypomina, że za maską, piękną lub szpetną, mogą kryć się zupełnie przeciwne oblicza.

 

Bo nie taki diabeł straszny, jak go malują. 

 

I nie wszystko złoto, co się błyszczy.

 

Jak Shrek. Lub Michael Jackson.

zdjęcie do artykułu

Data publikacji: 30.10.2024

skopiowano do schowka
zdjęcie autora

Autor

Piotr Olejnik

Chcesz coś dodać?

Proszę bardzo 👇

oj coś nie pykło..., spróbuj jeszcze raz lub zgłoś problem: piotrolej@gmail.com

Pół żartem

czyta się 5 minut

Maślane oczy — przekleństwo czy błogosławieństwo?

zdjęcie do artykułu

Źródło – @kachna_baraniewicz

Czy w oczach zawarte jest wszystko? Wątpię. Prawda o człowieku jest zbyt złożona, aby zmieściła się w twardówce lub w tęczówce. Najwidoczniej reszta sądzi inaczej, skoro dostrzega we mnie kryptopedała, altruistę i całą masę innych postaci. Często przy pierwszym kontakcie wzrokowym.

Maślane oczy — geneza na tle seksualnym

 

Jakie Ty masz oczy!

 

Co się tak dziwnie gapisz?

 

Takie jasne i do tego w kontraście z ciemną oprawą…

 

Ale oczy!

 

I tak dalej, i tak dalej…

 

Takie teksty słyszę od kilkunastu lat. Wielki błękit oczu tworzy ocean nieskończonych możliwości w interpretacji mojej osoby. 

 

Ale zanim narodził się ten bezkres, musiało być źródło.

 

Oczy odziedziczyłem po Tacie. Zanim zacząłem przyciągać lub odpychać nimi jak magnes, rosłem w błogiej nieświadomości. Prowadziłem normalne życie dziecka z klasy średniej. Oczy miałem niebieskie i dla nikogo nie było to ani problemem, ani zaletą. Dobrze korespondowały z żółtymi włosami, jasnymi brwiami i aryjską cerą.

 

W drugiej połowie podstawówki twarz zaczęła robić się śniada. Włosy pociemniały, podobnie jak brwi i rzęsy.

 

Ale oczy pozostały identyczne. I zaczęły ściągać wzrok.

 

Najpierw płci przeciwnej. 

 

W wieku licealnym zauważyłem, że moje spojrzenie przynosi bonusowe punkty w kontaktach z dziewczynami. Widziały w nim powab, intrygującą tajemnicę i patrzyły na mnie przychylniej, niż kiedyś. Chciały mnie poznać, dotknąć, a czasem nawet naruszyć nietykalność cielesną.

 

Były też takie, które stały po przeciwnej stronie barykady. Dla nich mój kolor oczu świadczył o desperacji i kojarzył się z tanim podrywem. Uważały mnie za pustego głupka i trzymały na dystans — nawet wtedy, gdy nie uskuteczniałem żadnych ruchów, tylko po prostu spojrzałem. Tymi kretyńskim, podejrzanymi oczami.

 

Z facetami miałem gorzej.

 

Nigdy nie czułem się samcem alfa. Męskość oparta na dominacji, ustalanie hierarchii według przysłowiowego mierzenia sobie pały, bycie sztywnym — sorry, nie moja bajka. Koledzy, których znam od lat i którzy kiedyś próbowali być najtwardsi, dziś miękną i odpuszczają tę maskulinistyczną jazdę.

 

Ale młodość ma surowe prawa.

 

Świecąc oczami nie robiłem dobrego wrażenia. Większość chłopów uważała, że jestem ciotą. Gadali, że dziwnie się patrzę, zbyt swobodnie wypowiadam się o wyglądzie mężczyzn i że jest to absolutnie niemożliwe, abym był straightem. Wydaje mi się, że te zarzuty w głównej mierze wynikały z zazdrości związanej z ich mniejszym powodzeniem u kobiet. 

 

Hehe.

 

Bardziej zafiksowani oskarżali mnie, że randkuję z babami, ponieważ okłamuję sam siebie. Dlaczego? 

 

Bo boję się spojrzeć w lustro i przyznać, kim tak naprawdę jestem.

 

Czyli pedałem.

 

Nie pamiętam, abym kiedykolwiek czuł miętę do facetów, a nawet jeśli — co z tego? Dziwiło mnie, że innych tak bardzo interesuje z kim się rucham lub nie rucham. No ale ok.

 

Niestety narastające obiekcje zasiały wątpliwości. Myślałem, że skoro tyle osób ma tyle do powiedzenia w kwestii mojej orientacji, to może faktycznie coś jest na rzeczy?

 

Zdecydowałem się na próbę. Zaangażowałem do niej dwóch przyjaciół. Przez lata toczyli nieustającą debatę na temat mojego pedalstwa. Pewnej nocy wróciliśmy mocno wypici z imprezy. Zalegliśmy w łóżku i pod osłoną czułej nocy rozpoczęliśmy figle — te, które dla kleru są mokrym snem, choć w niektórych parafiach bywają mniejszą lub większą rutyną.

 

I wiecie co? 

 

Nic. Nie zadrgało ani na sekundę.

 

Jakiś czas później, będąc w krakowskim klubie Ciemnia stwierdziłem, że upewnię się raz jeszcze. Tak na wszelki wypadek. W egoizmie zamrugałem do jednego takiego, co rozbierał mnie wzrokiem i poszedłem z nim do darkroomu. Tam nowo poznany kolega w rytmie dudniącej techniawki chwycił to i owo i ugniatał, posuwał, przesuwał…

 

A ja pozostałem miękki. 

 

I zaakceptowałem tę miękkość. Zrozumiałem, że liczy się to, co czuję — nie to, co mówią ludzie. Zazwyczaj lubią mówić dużo i nie na temat.

 

Piotor OPZ, jeden z najbliższych ziomeczków, stwierdził, że koniecznie trzeba nazwać ten fenomen. A skoro mówią mi Olej, to oczy nie mogą być błękitne.

 

Muszą być maślane. 

zdjęcie do artykułu

Źródło – @kachna_baraniewicz

Maślane oczy — najczęstsze tropy

 

Łatka homoseksualisty to domena maślanych oczu. Ale nie tylko. Zerknijmy na pozostałe skojarzenia.

 

Baskijczyk — Podobno Hiszpanie z kraju Basków wyróżniają się urodą za sprawą wściekle niebieskich oczu, które kontrastują z ciemną buzią. Widzę w tym jakiś pattern. Turyści nie mogą się nadziwić za każdym razem, gdy mówię, że jestem z Polski. Obstawiają Bilbao, Gruzję, Turcję lub Bałkany. Zawsze pudłują.

 

Fajny koleś/Niezła dupa — Typówka. Słyszę ją i od bab i od chłopów Powiedziałbym, że spłyca moją osobowość, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Może więc nie jestem za mądry. Ale przynajmniej ładny.

 

Tajemniczy gość — Tutaj nie pisnę ani słowa. W końcu tajemnica, to tajemnica. Mogę jedynie powiedzieć, że być może wcześniej nie powiedziałem prawdy i z tą orientacją seksualną rzeczywiście coś nie halo…?

 

Kombinator — Czyli taniej kupić, drożej sprzedać, ale na płaszczyźnie oczu. Wygląda to następująco — tu zamrugasz, tam brew uniesiesz, rzęsą zatrzepoczesz, źrenicą poczarujesz, dograsz kolorem i tak się kręci. Jak gałka oczna w oczodole.

 

Człowiek szlachetny — Z tym bym uważał. Sądzę, że posiadam dość sprawny kompas moralny, ale jego busola nie obiera azymutu bezwzględnej prawości. Jestem w porządku, lecz do szlachetności mi daleko. Mam sporo za uszami. Tak, jak każdy.

 

 

Prawda w oczy kole?

 

Czy Hamlet miał rację? Czy oczy faktycznie są zwierciadłem duszy?

 

Jeśli tak — moja zmienia kolor niczym kameleon. Pigment zostaje ten sam, ale ludzie widzą w moim spojrzeniu różne rzeczy. W zależności od tego, kto patrzy.

 

Czy w takim razie maślane oczy są darem od niebios, czy piekielną karą? Myślę, że i jednym i drugim, z naciskiem na pierwsze. Kto wie, ile podbramkowych sytuacji obróciłem na swoją korzyść dzięki maślanemu spojrzeniu? 

 

Tylko ten, co stworzył świat.

 

Poza tym gadając o mnie, ludzie się nie nudzą. A dobrze wiemy, co robi nuda.

 

Prowadzi do śmierci. 

 

A skoro mowa o śmierci — dziś Halloween! Święto duchów, umarłych i potworów.

 

Święto inności. 

 

Święto, które przypomina, że za maską, piękną lub szpetną, mogą kryć się zupełnie przeciwne oblicza.

 

Bo nie taki diabeł straszny, jak go malują. 

 

I nie wszystko złoto, co się błyszczy.

 

Jak Shrek. Lub Michael Jackson.

Data publikacji: 30.10.2024

skopiowano do schowka

Autor

Piotr Olejnik

Chcesz coś dodać?

Proszę bardzo 👇

oj coś nie pykło..., spróbuj jeszcze raz lub zgłoś problem: piotrolej@gmail.com