Pół żartem

Dlaczego ci, co komentują wszystko, mało wnoszą?

Czyta się około: 6 minut

zdjęcie do artykułu

Jako totalna gaduła mam sporo zrozumienia dla innych gaduł. O ile w kółko nie objaśniają mi tego, co rejestrują podstawowe zmysły. W takiej sytuacji czuję zniewagę, która wymaga… wyjaśnienia. Aż poleje się sens.

Powiedz mi co myślisz, byle nie za dużo

 

Gdy znajdziesz się gdzieś na szczycie góry (jak Grubson w swoim diamentowym singlu), prawdopodobnie spojrzysz w dal.

 

W takiej chwili głowa lubi wypełnić się rozmaitymi myślami. 

 

Niestety, nie wiem jakimi.

 

Rzadko umiem skonkretyzować swoje refleksje, a co dopiero cudze. Nie będę więc, Drogi Czytelniku i Czytelniczko, robił wiwisekcji Tobie, ani nikomu innemu. Nie, że nie interesują mnie Twoje przemyślenia. Uważam po prostu, że w momencie głębokiej, osobistej zadumy, cudze zdanie traci na znaczeniu. Na przykład moje.

 

Dlatego mogę się domyślać.

 

Gdy bliskie mi osoby przeżywają ponure dramaty, chwile absolutnego szczęścia lub niezmącony spokój — mogę domyślać się ich uczuć. Obrazować je, nazywać, wyszukiwać skojarzenia i przeszczepiać na swój światopogląd. 

 

Ale przecież nie mam pojęcia, co komu tak naprawdę siedzi we łbie

 

Na tym polega różnica w domyślaniu się, a wnikaniu w czyjeś myśli. Pierwszą opcję praktykują wszyscy normalni ludzie. Poza narcyzami, którzy ani nie są normalni, ani nie są ludźmi. 

 

Druga opcja jest życzeniowa i zupełnie nierealna. Chyba że jesteś postacią z Marvela. Wtedy możesz czytać w myślach, panować nad telekinezą, cofnąć się w czasie, umrzeć, zmutować, sklonować. A potem zacząć od nowa.

 

Okazuje się, że od powyższej dominacji domyślowej istnieje wyjątek. I to taki, gdy ktoś dzieli się z Tobą myślami hurtowo, a Ty doskonale wiesz, co powie. Zupełnie, jak po przeczytaniu ściągi przed sprawdzaniem w liceum. Z tą różnicą, że zamiast zapisanej wiedzy masz dostęp do struktury budującej optykę danej osoby. 

 

Jak posiąść taką umiejętność?

 

Wystarczy znaleźć kogoś wyjątkowego. Kogoś, kto komentuje każdą oczywistą oczywistość.

 

 

Wysokość budynku, ale ten budynek jest taki wysoki

 

Te względne kwestie można określić gołym okiem. Dla jednego Pałac Kultury w porównaniu z Burdż Chalifą, czyli najwyższym wieżowcem świata w Dubaju, wyda się małą przybudówką. Dla drugiego, co nigdy nie był w Emiratach, gmach powstały z idei stalinowskiej, będzie topowym drapaczem chmur.

 

Sprawdźmy, jak może wyglądać dialog takich dwóch osób

 

  • Ten Pałac Kultury jest bardzo wysoki.
  • Ja wiem, moim zdaniem nie tak bardzo. Przy Burdż Chalifie jest niski.
  • Ok, nie widziałem Burdź Khalify, więc nie mam porównania.
  • Ale fakt, na tle budynków w Polsce Pałac Kultury zalicza się do najwyższych

 

I co? Mamy tu normalną rozmowę. Gdyby Pałac Kultury bardziej zainteresował rozmówców, mogliby wymieniać się ciekawostkami na jego temat. Wskazaliby, jakie teatry ulokowane są w Pałacu i zwróciliby uwagę na architektoniczne podobieństwo stołecznej wizytówki do moskiewskich Siedmiu Sióstr.

 

Zerknijmy teraz na alternatywną wersję tej pogawędki

 

  • Fajny ten Pałac, taki wysoki jest, kurde patrz, wysoki na maksa i tak się pnie do góry i śmieszne, że są najpierw 4 wieżyczki i tak się pną do góry, a potem z tych 4 wyrasta duża wieża, która idzie jeszcze wyżej no i ta antena na górze, kurde, ciekawe czy ona nadal działa, bo mi się coś wydaje, że może działać, chociaż teraz wszystko w sumie już jest na kabel, ale może to zachowali, żeby było tak jak w dawnych czasach?

 

  • No i fajne są te okienka małe na pałacu, patrz, na każdej ścianie jest rząd takich małych okienek, chociaż te na samej górze są trochę dłuższe, ciekawe, czy jak ktoś tu mieszka i codziennie wychodzi z domu to się patrzy na ten Pałac i myśli sobie wow, ale to wysokie, no i z tych okienek pewnie się teraz patrzą na nas hehe, a my tacy malutcy jesteśmy.

 

W tym przypadku mamy do czynienia z wyrzygiem. Trudno powiedzieć, czy rozmówcy mieli czas na zastanowienie się, bo lecą jak seria z broni automatycznej. Gadają bez kropek, pauz i przecinków. I nie mówią niczego, czego nie stwierdzisz na podstawie własnych przyrządów poznawczych.

 

Parę lat temu z moim, byłym już, kolegą, pojechaliśmy na kilkudniowego tripa do Bośni. Dolecieliśmy do Mostaru przed południem. Zrobiliśmy check-in w hotelu i od razu zaczęliśmy ładować alko. Ostatnią flaszkę piliśmy z Petrą, naszym gospodarzem. Piło nam się tak dobrze, że rosły Bośniak chwilę przed wschodem zaproponował nam całodniową wycieczkę krajoznawczą. Przystaliśmy na propozycję, wychyliliśmy strzemiennego i poszliśmy kimać.

 

6 godzin później totalnie nastukani siedzieliśmy w busie, który zmierzał w góry. Prowadził Petra. Nie sądzę, że zdążył wytrzeźwieć. Dojechaliśmy na parking i rozpoczęliśmy trekking na punkt widokowy.

 

Z każdym krokiem walczyłem z kacem. O honor. Pot ściekał mi po twarzy, koszulka kleiła się do ciała, a przed oczami miałem mroczki. I przepiękną, obcą przyrodę, na której nie skupiałem się tak, jak chciałem. Jednak wciąż próbowałem. W ciszy i izolacji.

 

Mój towarzysz zdecydowanie lepiej radził sobie z efektami poprzedniej nocy. Z szerokim uśmiechem i dziarskim chodem wywijał głową i komentował każdą rzecz, jaką napotykało jego spojrzenie.

 

  • Jaki piękny kamień! Jaka ładna trawa! Ale fajne drzewo! Słoneczko super świeci. I tam domki widać! I ścieżka taka przyjemna. I trasa taka fajna. I chmury takie inne…

 

I wszystko takie srakie, śmakie i owakie.

 

Gdy treść wychodzi w nadmiarze i niczym sęp krąży wokół oczywistości, zaczyna trawić samą siebie. Dyskusja, która miała być żywa, zaczyna konać. A jej ostatnie słowa ograniczają się do drzewności drzewa, budynkowości budynku i człowiekowatości człowieka.

 

A Ty nie dowiadujesz się niczego nowego.

 

Zdolny gość, Kaz Bałagane, w All day fresh nawija tak

 

Nie dogadamy się jak lubisz jarmuż

 

Czyli rozumiem, że jak zaprosi mnie na obiad, to nie przynoszę pesto z jarmużu. Bo chłop go nie lubi i tyle. Nie ma co drążyć.

 

A gdyby Kaz Bałagane zarapował następująco

 

Nie dogadamy się jak lubisz jarmuż

Wbijesz do mnie z nim, to Ci prędko zrobię ambush

Drażni mnie jarmuż, podobnie tak, jak arbuz

Jego postrzępiony liść szorstki, a nie gładki

Tak jak marmur, zawsze mi staje w gardle niczym ość, byku

Bo jako dziecko jadłem go co drugi dzień byku

Mama mówiła, jedz, to jest zdrowe, bo zielone

Wolę zieloną mamonę i wolę palić zielone

Z tym zielonym, to w sumie była śmieszna sprawa

Najpierw było tak, że zielony szpak drapał bociana…

 

Hmm i co z tego wynika? Esencja, czyli niechęć do jarmużu ginie na samym starcie. Przesyt informacji sprawia, że trudno stwierdzić, co jest tromfem i co autor ma na myśli. 

 

Mniej znaczy więcej.

 

Serio. Jedna celna linijka wzbogacona o oddech odda meritum bardziej, niż kilkadziesiąt wersów zarapowanych z prędkością 10 sylab na sekundę. 

 

Najlepsze widowisko cyrkowe zawsze przegra z dobrym filmem, sztuką lub książką. Niezależnie od ilości fajerwerków, egzotycznych zwierząt i karłowatych kuglarzy na monocyklach.

zdjęcie do artykułu

Źródło – @dj_projektuje

Comment or no comment?

 

Dlaczego tak bardzo komentujemy?

 

Bo boimy się ciszy. Bo nie wiemy, co powiedzieć i to nas kłopocze. Bo ekstrawertyzm jest w modzie. Bo gadanina daje pozorną pewność siebie. Bo fajnie słucha się tych, którzy umieją komentować.

 

O głos nikt nie powinien prosić. Nawet wtedy, gdy jest z nim sam przeciw całemu światu.

 

Dlatego gadaj ile wlezie. Załóż kanał commentary. Tylko nie mów mi, że niebo jest niebieskie w swojej niebieskiej niebieskości, powstałej z obrotu sfer niebieskich. Jeśli zapragnę tej wiedzy —  poproszę. A jak stracę zmysły, to opowiadaj co chcesz i ile chcesz.

 

Lecz czasem zrób przerwę. Zaczerpnij powietrza. Zamyśl się. 

 

Być może zaskoczysz siebie oraz całą resztę.

 

Dochodzę do końca i myślę, że jestem niezłym hipokrytą. W końcu napisałem taki długi komentarz… o nadmiernym komentowaniu przez innych.

 

I jak z tego wybrnąć?

 

Mama zawsze powtarzała, że muszę mieć ostatnie słowo. A z mamą się nie dyskutuje.

zdjęcie do artykułu

Źródło – @dj_projektuje

Data publikacji: 28.06.2024

skopiowano do schowka
zdjęcie autora

Autor

Piotr Olejnik

Chcesz coś dodać?

Proszę bardzo 👇

oj coś nie pykło..., spróbuj jeszcze raz lub zgłoś problem: piotrolej@gmail.com

Pół żartem

czyta się 6 minut

Dlaczego ci, co komentują wszystko, mało wnoszą?

zdjęcie do artykułu

Źródło – @dj_projektuje

Jako totalna gaduła mam sporo zrozumienia dla innych gaduł. O ile w kółko nie objaśniają mi tego, co rejestrują podstawowe zmysły. W takiej sytuacji czuję zniewagę, która wymaga… wyjaśnienia. Aż poleje się sens.

Powiedz mi co myślisz, byle nie za dużo

 

Gdy znajdziesz się gdzieś na szczycie góry (jak Grubson w swoim diamentowym singlu), prawdopodobnie spojrzysz w dal.

 

W takiej chwili głowa lubi wypełnić się rozmaitymi myślami. 

 

Niestety, nie wiem jakimi.

 

Rzadko umiem skonkretyzować swoje refleksje, a co dopiero cudze. Nie będę więc, Drogi Czytelniku i Czytelniczko, robił wiwisekcji Tobie, ani nikomu innemu. Nie, że nie interesują mnie Twoje przemyślenia. Uważam po prostu, że w momencie głębokiej, osobistej zadumy, cudze zdanie traci na znaczeniu. Na przykład moje.

 

Dlatego mogę się domyślać.

 

Gdy bliskie mi osoby przeżywają ponure dramaty, chwile absolutnego szczęścia lub niezmącony spokój — mogę domyślać się ich uczuć. Obrazować je, nazywać, wyszukiwać skojarzenia i przeszczepiać na swój światopogląd. 

 

Ale przecież nie mam pojęcia, co komu tak naprawdę siedzi we łbie

 

Na tym polega różnica w domyślaniu się, a wnikaniu w czyjeś myśli. Pierwszą opcję praktykują wszyscy normalni ludzie. Poza narcyzami, którzy ani nie są normalni, ani nie są ludźmi. 

 

Druga opcja jest życzeniowa i zupełnie nierealna. Chyba że jesteś postacią z Marvela. Wtedy możesz czytać w myślach, panować nad telekinezą, cofnąć się w czasie, umrzeć, zmutować, sklonować. A potem zacząć od nowa.

 

Okazuje się, że od powyższej dominacji domyślowej istnieje wyjątek. I to taki, gdy ktoś dzieli się z Tobą myślami hurtowo, a Ty doskonale wiesz, co powie. Zupełnie, jak po przeczytaniu ściągi przed sprawdzaniem w liceum. Z tą różnicą, że zamiast zapisanej wiedzy masz dostęp do struktury budującej optykę danej osoby. 

 

Jak posiąść taką umiejętność?

 

Wystarczy znaleźć kogoś wyjątkowego. Kogoś, kto komentuje każdą oczywistą oczywistość.

 

 

Wysokość budynku, ale ten budynek jest taki wysoki

 

Te względne kwestie można określić gołym okiem. Dla jednego Pałac Kultury w porównaniu z Burdż Chalifą, czyli najwyższym wieżowcem świata w Dubaju, wyda się małą przybudówką. Dla drugiego, co nigdy nie był w Emiratach, gmach powstały z idei stalinowskiej, będzie topowym drapaczem chmur.

 

Sprawdźmy, jak może wyglądać dialog takich dwóch osób

 

  • Ten Pałac Kultury jest bardzo wysoki.
  • Ja wiem, moim zdaniem nie tak bardzo. Przy Burdż Chalifie jest niski.
  • Ok, nie widziałem Burdź Khalify, więc nie mam porównania.
  • Ale fakt, na tle budynków w Polsce Pałac Kultury zalicza się do najwyższych

 

I co? Mamy tu normalną rozmowę. Gdyby Pałac Kultury bardziej zainteresował rozmówców, mogliby wymieniać się ciekawostkami na jego temat. Wskazaliby, jakie teatry ulokowane są w Pałacu i zwróciliby uwagę na architektoniczne podobieństwo stołecznej wizytówki do moskiewskich Siedmiu Sióstr.

 

Zerknijmy teraz na alternatywną wersję tej pogawędki

 

  • Fajny ten Pałac, taki wysoki jest, kurde patrz, wysoki na maksa i tak się pnie do góry i śmieszne, że są najpierw 4 wieżyczki i tak się pną do góry, a potem z tych 4 wyrasta duża wieża, która idzie jeszcze wyżej no i ta antena na górze, kurde, ciekawe czy ona nadal działa, bo mi się coś wydaje, że może działać, chociaż teraz wszystko w sumie już jest na kabel, ale może to zachowali, żeby było tak jak w dawnych czasach?

 

  • No i fajne są te okienka małe na pałacu, patrz, na każdej ścianie jest rząd takich małych okienek, chociaż te na samej górze są trochę dłuższe, ciekawe, czy jak ktoś tu mieszka i codziennie wychodzi z domu to się patrzy na ten Pałac i myśli sobie wow, ale to wysokie, no i z tych okienek pewnie się teraz patrzą na nas hehe, a my tacy malutcy jesteśmy.

 

W tym przypadku mamy do czynienia z wyrzygiem. Trudno powiedzieć, czy rozmówcy mieli czas na zastanowienie się, bo lecą jak seria z broni automatycznej. Gadają bez kropek, pauz i przecinków. I nie mówią niczego, czego nie stwierdzisz na podstawie własnych przyrządów poznawczych.

 

Parę lat temu z moim, byłym już, kolegą, pojechaliśmy na kilkudniowego tripa do Bośni. Dolecieliśmy do Mostaru przed południem. Zrobiliśmy check-in w hotelu i od razu zaczęliśmy ładować alko. Ostatnią flaszkę piliśmy z Petrą, naszym gospodarzem. Piło nam się tak dobrze, że rosły Bośniak chwilę przed wschodem zaproponował nam całodniową wycieczkę krajoznawczą. Przystaliśmy na propozycję, wychyliliśmy strzemiennego i poszliśmy kimać.

 

6 godzin później totalnie nastukani siedzieliśmy w busie, który zmierzał w góry. Prowadził Petra. Nie sądzę, że zdążył wytrzeźwieć. Dojechaliśmy na parking i rozpoczęliśmy trekking na punkt widokowy.

 

Z każdym krokiem walczyłem z kacem. O honor. Pot ściekał mi po twarzy, koszulka kleiła się do ciała, a przed oczami miałem mroczki. I przepiękną, obcą przyrodę, na której nie skupiałem się tak, jak chciałem. Jednak wciąż próbowałem. W ciszy i izolacji.

 

Mój towarzysz zdecydowanie lepiej radził sobie z efektami poprzedniej nocy. Z szerokim uśmiechem i dziarskim chodem wywijał głową i komentował każdą rzecz, jaką napotykało jego spojrzenie.

 

  • Jaki piękny kamień! Jaka ładna trawa! Ale fajne drzewo! Słoneczko super świeci. I tam domki widać! I ścieżka taka przyjemna. I trasa taka fajna. I chmury takie inne…

 

I wszystko takie srakie, śmakie i owakie.

 

Gdy treść wychodzi w nadmiarze i niczym sęp krąży wokół oczywistości, zaczyna trawić samą siebie. Dyskusja, która miała być żywa, zaczyna konać. A jej ostatnie słowa ograniczają się do drzewności drzewa, budynkowości budynku i człowiekowatości człowieka.

 

A Ty nie dowiadujesz się niczego nowego.

 

Zdolny gość, Kaz Bałagane, w All day fresh nawija tak

 

Nie dogadamy się jak lubisz jarmuż

 

Czyli rozumiem, że jak zaprosi mnie na obiad, to nie przynoszę pesto z jarmużu. Bo chłop go nie lubi i tyle. Nie ma co drążyć.

 

A gdyby Kaz Bałagane zarapował następująco

 

Nie dogadamy się jak lubisz jarmuż

Wbijesz do mnie z nim, to Ci prędko zrobię ambush

Drażni mnie jarmuż, podobnie tak, jak arbuz

Jego postrzępiony liść szorstki, a nie gładki

Tak jak marmur, zawsze mi staje w gardle niczym ość, byku

Bo jako dziecko jadłem go co drugi dzień byku

Mama mówiła, jedz, to jest zdrowe, bo zielone

Wolę zieloną mamonę i wolę palić zielone

Z tym zielonym, to w sumie była śmieszna sprawa

Najpierw było tak, że zielony szpak drapał bociana…

 

Hmm i co z tego wynika? Esencja, czyli niechęć do jarmużu ginie na samym starcie. Przesyt informacji sprawia, że trudno stwierdzić, co jest tromfem i co autor ma na myśli. 

 

Mniej znaczy więcej.

 

Serio. Jedna celna linijka wzbogacona o oddech odda meritum bardziej, niż kilkadziesiąt wersów zarapowanych z prędkością 10 sylab na sekundę. 

 

Najlepsze widowisko cyrkowe zawsze przegra z dobrym filmem, sztuką lub książką. Niezależnie od ilości fajerwerków, egzotycznych zwierząt i karłowatych kuglarzy na monocyklach.

zdjęcie do artykułu

Źródło – @dj_projektuje

Comment or no comment?

 

Dlaczego tak bardzo komentujemy?

 

Bo boimy się ciszy. Bo nie wiemy, co powiedzieć i to nas kłopocze. Bo ekstrawertyzm jest w modzie. Bo gadanina daje pozorną pewność siebie. Bo fajnie słucha się tych, którzy umieją komentować.

 

O głos nikt nie powinien prosić. Nawet wtedy, gdy jest z nim sam przeciw całemu światu.

 

Dlatego gadaj ile wlezie. Załóż kanał commentary. Tylko nie mów mi, że niebo jest niebieskie w swojej niebieskiej niebieskości, powstałej z obrotu sfer niebieskich. Jeśli zapragnę tej wiedzy —  poproszę. A jak stracę zmysły, to opowiadaj co chcesz i ile chcesz.

 

Lecz czasem zrób przerwę. Zaczerpnij powietrza. Zamyśl się. 

 

Być może zaskoczysz siebie oraz całą resztę.

 

Dochodzę do końca i myślę, że jestem niezłym hipokrytą. W końcu napisałem taki długi komentarz… o nadmiernym komentowaniu przez innych.

 

I jak z tego wybrnąć?

 

Mama zawsze powtarzała, że muszę mieć ostatnie słowo. A z mamą się nie dyskutuje.

Źródło – @dj_projektuje

Data publikacji: 28.06.2024

skopiowano do schowka

Autor

Piotr Olejnik

Chcesz coś dodać?

Proszę bardzo 👇

oj coś nie pykło..., spróbuj jeszcze raz lub zgłoś problem: piotrolej@gmail.com