Czym jest neutralna pływalność?
W teorii to stan, w którym nie toniesz i się nie wynurzasz. A w praktyce?
Panujesz nad swoim ciałem przez właściwy oddech. Lewitujesz bez ruchu. Nie jesteś jak balon wypełniony helem, który wypuszczono z dłoni. Ani jak zwłoki obwiązane łańcuchami i porzucone przez gangsterów gdzieś w szemranym porcie pod osłoną nocy. Nie lecisz gwałtownie w górę. Nie odpadasz z hukiem na dno.
Jesteś pośrodku. W świecie, który przeraża. Na początku. Bo przy kolejnych wizytach strach zastępuje fascynacja, a na powierzchnię częściej wracasz z żalem, niż z ulgą.
Kilka tygodni temu po raz pierwszy nurkowałem z butlą. Koh Tao, rajska, niewielka wyspa w Zatoce Tajlandzkiej, słynie ze scuba divingu. Kursy nurkowe kosztują grosze, a temperatura wody jest zbliżona do temperatury powietrza. No i rafa koralowa i te ryby! W najróżniejszych kształtach, rozmiarach i kolorach załatwiają swoje sprawunki, a Ty patrzysz, jak wygląda ich morska codzienność.
Choć z wodą jestem obyty od dziecka, to perspektywa zejścia w głębiny stresowała mnie okrutnie. Na tyle, że debiut nurkowy miałem taki, jak pierwszy raz. Mało spektakularny.
Przed zejściem porzygałem się na łódce. Będąc pod wodą nie rozumiałem niemych znaków przekazywanych przez instruktora i kompletnie nie ogarniałem wyposażenia nurkowego. Non stop myliłem guziki odpowiadające za wpuszczanie i wypuszczanie powietrza z kamizelki. Obijałem się więc bez ładu i składu, jakby ktoś pilotem wyłączył grawitację. Wokół było pięknie, ale stres nie pozwalał skupić się na niczym, poza walką o, ekhm, przetrwanie.
Po „pierwszym razie” miałem ochotę na „kolejny”. Lecz w tym przypadku powiedziałem — nigdy więcej!
A jednak zanurkowałem. Następnego i jeszcze następnego dnia. Teraz mam certyfikat SSI Open Water Diver, z którym mogę schodzić na 18 metrów. I jedno, niesamowite wspomnienie.
Gdy wypłynąłem po ostatnim nurkowaniu, miałem przed oczami podwodną grotę, którą dopiero co zwiedziłem. Po mojej głowie dalej krążyły niezliczone ilości ryb, tworzące spiralne ławice.
Położyłem się na plecach, przymknąłem powieki i zanurzyłem uszy. Odseparowany od bodźców maksymalnie skoncentrowałem się na własnym doświadczeniu, aby zachować je w pamięci. W jak najczystszej formie.
Pomyślałem wtedy — cholera? Czyżbym właśnie przeżył Nirwanę (dosłownie — zgaśnięcie)?
Nirvana — Smells like fading spirit
Ponieważ moja wiedza dharmiczna jest żadna, sięgnąłem do źródeł. Aby sprawdzić, na czym polega coś, co kojarzę głównie z zespołem Kurta Cobaina.
Być może trzeba było zajrzeć do Sutry Lotosu Mistycznego Prawa, czyli jednego z najważniejszych tekstów o naukach buddyjskich… ale stwierdziłem, że Słownik Języka Polskiego wystarczy. Znalazłem w nim następującą definicję Nirwany:
stan całkowitego wyzwolenia się od bólu, cierpienia i pragnień, do którego dążą wyznawcy niektórych religii dalekowschodnich, stan, w którym człowiek czuje się spełniony i zadowolony
Nie jestem wyznawcą religii dalekowschodnich. Podobnie, jak innych (no, może poza internetowymi horoskopami, które uważam za całkiem przyjemne). Co z resztą kryteriów?
Brak bólu? Był. Brak cierpienia? Również. Brak pragnień? Żadnych. Spełnienie? Totalne. Zadowolenie? Na maksa. Koń zwalony? Zwalony.
Przeprowadzone przeze mnie badania empiryczne jednoznacznie potwierdziły moje przypuszczenia.
Zadowolony z siebie postanowiłem udowodnić, że to właśnie scuba diving prowadzi do Nirwany. W podnieceniu wziąłem na warsztat 3 najważniejsze zasady nurkowania i przystąpiłem do pracy. Zmierzałem ku rewolucji. Mój e-book o osiąganiu najwyższego urzeczywistnienia przez nurkowanie miał już nawet nazwę!
DIRVANA — Twoja głębia oświecenia
Planowałem sprzedać go za chore pieniądze i ustawić się na całą przyszłość. Tak, jak niektórzy na Instagramie (o tym opowiem za 2 tygodnie).
Mocno się rozczarowałem.
Nigdy nie wstrzymuj oddechu
Podstawowa i najważniejsza zasada nurkowania. Jak mówi prawo Boyle’a, powietrze w płucach rozszerza się przy wynurzaniu i kurczy przy zanurzeniu. Gdy oddychasz bez przerwy, to nie masz się czego obawiać, bo pozbywasz się nadmiaru powietrza. Gorzej, jeśli w ramach zachwytu lub strachu odbierze Ci dech. Wtedy zgromadzone powietrze może uszkodzić Twoje narządy wewnętrzne.
Skoro Nirwana polega na wyzbyciu się pragnień, to zasada stałego oddychania stoi z nią w sprzeczności. Bo przecież oddech to podstawowa ludzka potrzeba. A skoro jest potrzeba to Nirwany… nie ma.
Nurkuj w granicach swoich możliwości
Czyli mówiąc wprost — nie kozakuj. Jak w danym miejscu nie czujesz się zbyt pewnie, to nie ciśnij na siłę. Odpuść. Jutro też jest dzień.
W przypadku Nirwany sprawa wygląda inaczej. Musisz przekraczać limity. Jeżeli tego nie robisz, to jesteś po prostu jednym z tych, którzy mogli, ale wydygali. A teraz frustrują się i zastanawiają, co by było gdyby.
Gdyby ryby mówiły ludzkim głosem to na pewno miałyby pretensje o zanieczyszczenie Odry. I słusznie.
Nigdy nie nurkuj sam
Zawsze z partnerem. Bo jak jednemu powinie się noga (lub płetwa, czy butla), to drugie poratuje. Plus będzie raźniej i zwyczajnie bezpieczniej.
Nirwana nie polega na bezpieczeństwie. Nie jest wyjściem na spacer z chłopakiem, dziewczyną, czy psem. To jedna z tych dróg, którą przechodzisz w samotności. Bez gwarancji powrotu.
Warto? Chyba nie, skoro najcudowniejsze momenty to te, które dzielimy z innymi. A do takich, w moim odczuciu, należy zwiedzanie rafy koralowej. Z kimś bliskim.
Neutralna pływalność = Dirvana
E-booka nie ma, ale tytuł pozostał. I chyba oddaje to, czego doświadczyłem podczas nurkowania.
Wreszcie widziałem błazenka i idolka mauretańskiego, czyli moich ulubionych bohaterów filmu Gdzie jest Nemo. Kilkukrotnie wypłukałem maskę pod wodą. A raz zesikałem się w piankę na 15 metrach. Mega sprawa.
Jeśli jesteś w Tajlandii i myślisz o nurkowaniu — jedź na Koh Tao. W południowej części wyspy znajdziesz New Heaven Diving School. Lepszego miejsca do podwodnej edukacji nie mógłbym sobie wymarzyć.
Spencer Elden z ochotą odcinał kupony od niemowlęcego występu na froncie Nevermind. Aż nagle stwierdził, że ma traumę. Parę lat temu pozwał członków Nirvany o komercyjne wykorzystywanie seksualne. Proces przegrał, a zadośćuczynienia nie zobaczył.
Przynajmniej już we wczesnym wieku przeżył to, na co czekałem 32 lata. Wyprawę życia. W sam głąb. Absolutną harmonię.
Bo nie zawsze możesz mieć to, czego chcesz.
Czasami musisz poczekać na to, czego chcesz.
A czasami masz coś, czego nie mają inni. I też o tym nie wiesz.